Przeczytaj ten wywiad w języku angielskim. / Read this interview in English.
[Ostrzeżenie o treści: Zawiera obrazy graficzne]
Fotoreporter zajmujący się zwierzętami, Andrew Skowron, przez 14 lat pracował jako fotoreporter w mediach, a następnie przez osiem lat skupiał się na fotografowaniu zwierząt hodowlanych, zaczynając od dużego projektu dotyczącego transportu żywych zwierząt. Po całkowitym porzuceniu pracy w mediach postanowił poświęcić swoją fotografię walce o prawa zwierząt, pracując dla dwóch organizacji działających na rzecz zwierząt w Polsce, Otwarte Klatki i Anima International. Poprzez swoją pracę Andrew stara się ujawnić, jak traktowane są zwierzęta, w jakich warunkach żyją, jak są transportowane i ostatecznie zabijane w celu spożycia przez ludzi. Poprzez swoje zdjęcia Andrew stara się “uwidocznić niewyraźną granicę między byciem żywą istotą a produktem”. Jego prace zostały opublikowane przez National Geographic Polska, Bored Panda, Publico, Gaia i innych międzynarodowych tytułach, a także są wykorzystywane w kampaniach na rzecz praw zwierząt na całym świecie. Andrew jest również jednym z 40 fotografów, którzy przyczynili się do powstania naszej książki HIDDEN: Animals in the Anthropocene.
Spotkaliśmy się z Andrew, aby posłuchać o jego obecnej pracy w Europie i o tym, co napędza go do robienia tak zaskakujących zdjęć zwierząt uwięzionych w hodowlach fabrycznych.
Interview by We Animals.
All images by Andrew Skowron.
Co było dla Ciebie pierwsze: zwierzęta czy fotografia? Czy możesz opowiedzieć nam trochę o swojej drodze do obecnej chwili?
Zwierzęta dla mnie zawsze były na pierwszym miejscu. Moja droga do wiedzy zaczęła się od psów w mieście, gdzie nikomu nie przeszkadzał widok sfory psów na osiedlu, poprzez zwierzęta hodowlane na farmie moich dziadków, gdzie nauczyłem się empatii, nie znając znaczenia tego słowa. To było bardzo wybiorcze, bo akceptowałem cały wiejski system hodowli. Osobiście doświadczyłem uboju świń, widoku zwierząt hodowlanych sztucznie zapłodnionych czy widoku krów mlecznych uwiązanych na polach. Moi dziadkowie szanowali swoje zwierzęta, które później zabijali, aby wyżywić swoją liczną rodzinę, chociaż mój dziadek, twardy rolnik, miał problem z zabiciem jagnięcia, o czym często rozmawiano i tłumaczono mi, że to dlatego, że “jagnię płacze”. To jest to, co pamiętam z dzieciństwa na temat obrazu polskiej wsi, która w tamtym czasie nadal miała bardzo niewiele na drodze gospodarstw przemysłowych, mimo że mój drugi dziadek pracował jako dozorca na państwowej farmie trzody chlewnej pod koniec komunizmu w Polsce. Z czasem obraz wsi zmienił się w mojej głowie, i zacząłem zastanawiać się, analizować, buntować i nie zgadzać się z wizerunkiem, który znałem z dzieciństwa. Środowisko punkowe, w którym się znalazłem, zaostrzyło moje podejście do praw zwierząt i pojawiła się fascynacja Frontem Wyzwolenia Zwierząt. Szukałem możliwości radykalnego aktywizmu, ale było to odległe i mało namacalne. Nie miałem pojęcia co zrobić ze swoją karierą, chwyciłem za kamerę i znalazłem swoje miejsce w mediach, kilka lat pracy jako reporter nauczyło mnie pracy w każdych warunkach. Dziwnym zbiegiem okoliczności połączyłem swoją pasję, wyuczone umiejętności i przekonania w jeden projekt. Fotografia stała się dla mnie narzędziem do pełnoetatowego zaangażowania się w walkę o prawa zwierząt, która trwa do dziś. Obecnie trudno mi powiedzieć, kiedy pracuję, a kiedy nie.
Cała podróż, którą przeszedłem od dzieciństwa do teraz, wszystko, co widziałem i czego doświadczyłem, ma bardzo silny wpływ na to, co robię teraz i jak dostrzegam ten zwierzęcy świat.
Co się dzieje w fotoreportażu o zwierzętach w Polsce?
Temat jest praktycznie nieznany, a nawet ignorowany w kręgach fotografii reportażowej; myślę, że nadal jest to temat tabu, chociaż często spotykam się z pozytywną reakcją, gdy mówię o mojej pracy. Dla wielu fotoreporterów spoza dziedziny praw zwierząt to dziwne, że można zajmować się takim tematem tylko w reportażu. Często jednak odnoszę wrażenie, że w Polsce nie ma chęci pokazywania takich tematów w galeriach czy na festiwalach fotograficznych, poza grupą docelową widzów, którzy są zaangażowani w kwestie praw zwierząt. Wielokrotnie polskie media poruszały temat fotoreportażu zwierzęcego jako coś nietypowego, z przyjaznym nastawieniem do twórców. Natomiast większy nacisk nakładły na publikację materiałów z prowadzonych śledztw na farmach przemysłowych. W tym przypadku media nie były obojętne na cierpienie zwierząt i zawsze znalazł się dziennikarz chętny do współpracy. Fotoreportaż prozwierzęcy skupia się wokół aktywistów śledczych pracujących dla kilku organizacji w Polsce i jest najbardziej widoczny w publikowaniu śledztw.
Czy jest jakaś szczególna grafika, którą stworzyłeś, a która według ciebie szczególnie dobrze reprezentuje twoją pracę i to, co chciałbyś przekazać światu? Powiedz nam dlaczego.
Każde zdjęcie pokazujące cierpienie jest globalnym przesłaniem niesprawiedliwości wobec zwierząt. Mogę wskazać zdjęcie dwóch przedstawicieli niszczenia zwierząt, ale czy to będzie sprawiedliwe? Czy ta dwójka będzie w stanie reprezentować wszystkie zwierzęta?
Młody lis opierający się o ścianę klatki i patrzący prosto w obiektyw. Zdjęcie zrobione podczas interwencji na farmie futrzarskiej w momencie, gdy ludzie stają się panami życia i śmierci, gdy muszą zdecydować, komu dać życie. Zdjęcie staje się albo symbolem nowego życia poza farmą, albo ostatnim pożegnaniem. Wielokrotnie wracałem na tę zamkniętą kilka lat wcześniej farmę, często zatrzymując się przy tej samej pustej klatce. Co się stało z lisem…
Drugie zdjęcie przedstawia prosię, które poznaje swój mały świat w metalowym kojcu na kilku metrach przemysłowej farmy świń. Zdjęcie pokazuje jego hermetyczny smutny świat ograniczony metalowymi ścianami, nie ma tam namiastki życia poza metalową przestrzenią.
I może jeszcze jedno zdjęcie: jest to zdjęcie lisa, który zginął podczas gryzienia klatki, szukając ucieczki z farmy, na której lisy umierały z głodu i pragnienia. To zdjęcie pokazuje, do czego zdolna jest ludzkość. Trudno jest mówić o tym, co chcę przekazać światu, z myślą, że jutro spakuję plecak i wyruszę, by udokumentować kolejne okrucieństwo wobec zwierząt, doskonale przygotowane przez gatunek ludzki. Może świat powinien sprawić, żebym jutro nie musiał pakować plecaka.
Na zlecenie WA w 2022 roku byłeś na polskiej granicy, dokumentując historie ludzi i zwierząt na Ukrainie szukających schronienia przed wojną. Rosyjska inwazja. Czy możesz opowiedzieć nam trochę o swoim doświadczeniu w dokumentowaniu tej historii?
Mam przed oczami obraz przerażonej kobiety podającej koc wyczerpanemu jamnikowi, głąsząc go po głowie, na łóżku w pustej galerii sztuki przerobionej na recepcję. Pamiętam kobietę dzielącą się małą porcją zupy ze swoim psem, dostarczoną przez wolontariuszy na stacji kolejowej w polskim mieście; i małego chłopca mówiącego, jak cudowny był jego “kotek”, którego zapakował do metalowej klatki używanej do łowienia ryb, ponieważ nie chciał go zostawiać w strefie działań wojennych. Kot przejechał z nim 1050 km pociągiem. Gdyby nie wojna, wielu uznałoby te metody transportu za nieetyczne, w tym przypadku były to uzasadnione akty miłości i ratowania przyjaciela.
Widok ukraińskich uchodźców, ich poświęcenie i desperacja w ratowaniu zwierząt dały mi wiele do myślenia. Spędziłem kilkadziesiąt godzin na dworcach kolejowych, w recepcjach i na przejściach granicznych. Spotkałem matkę z dzieckiem i dwoma kotami, którzy uciekali z bombardowanego Charkowa. Zanim kobieta dotarła do Polski, spędziła w podróży siedem czy osiem dni. Tyle samo trwał mój projekt. Różnica polegała na tym, że ja nie uciekałam i zawsze mogłam wrócić do domu. Oni mieli tylko kilka walizek, koty i żadnej perspektywy powrotu. Większość psów, które widziałem, była mała. Niektóre z nich były zaplątane w smycze, podczas gdy inne można było tylko zobaczyć z głowami wystającymi spod ludzkich kurtek. Wiele z nich było w kolorowych ubraniach. W halach dworcowych spały przytulone do swoich ludzi, a w recepcjach odpoczywały na łóżkach ze swoimi rodzinami. Pamiętam, jak na odprawie celnej w Przemyślu chłopak i jego dziewczyna pojawili się z jamnikiem, labradorem i trzema klatkami z kilkoma papugami w środku. Bez planów, bez kontaktów, znaleźli się w Polsce, w której nigdy nie byli. Zapytałem, dokąd jadą, odpowiedzieli “nie wiemy”. Wiedzieli tylko, że są z dala od wojny, a co najważniejsze, że są razem. Koty i psy mieszały się z chomikami, myszami, świnkami morskimi, papugami, szczurami i królikami. Każdy właściciel zwierzęcia otrzymał natychmiastową pomoc od wolontariuszy z organizacji prozwierzęcych. Dostarczano im karmę, smycze, profesjonalne pojemniki, były też punkty weterynaryjne, w których szczepiono i czipowano zwierzęta, a właściciele byli informowani o procedurach w schronisku. Unia Europejska i aktywiści pro-zwierzęcy byli tak samo zaangażowani jak organizacje pomagające uchodźcom.
Ukraińscy uchodźcy patrzyli ze łzami w oczach na tak bezinteresowną pomoc zwierzętom. Na przejściu granicznym w Medyce działacze niemieckiej organizacji Tierschutzbund zorganizowali polowy gabinet weterynaryjny. Tutaj najbardziej zmęczonym i zestresowanym zwierzętom podawano witaminy, suplementy i środki uspokajające. Moja praca nie zawsze wiązała się z bezpośrednim kontaktem z nimi; czasami obserwowałem ich intymne sytuacje ze zwierzętami za kulisami.
Mam przed oczami kobietę ogrzewającą psa przy ognisku. Dwóch braci z Kijowa z myszą w małym kontenerze, dla której zrobili domek z pudełka po żarówce. Starsze małżeństwo z dwoma psami i dziewięcioma kotami w kontenerach, do których wepchnęli od przejścia granicznego do autobusu w wózku sklepowym z Biedronki. Nie wiem, która historia jest bardziej wyjątkowa, każda, czy to myszki, chomiki czy koty, to osobny dramat cierpienia. To pokaz prawdziwej miłości, przyjaźni i oddania swoim pupilom. To test, który opiekunowie tych zwierząt zdali celująco. Fotografowanie dramatu zmęczonych wojną ludzi witanych na granicy z Ukrainą przez tłum fotoreporterów i kamery telewizyjne było nie lada trudnością. Jednak kiedy nawiązałem bezpośredni kontakt z uchodźcami i zadałem pytanie nie o wojnę, ale o to, czy mogę sfotografować ich sabake (psa) lub kishkas (kota), odpowiedzieli z uśmiechem i zainteresowaniem. Wspólna rozmowa o zwierzętach, pomimo bariery językowej, trwała czasami kilka minut. Te minuty pozwoliły im na chwilę zapomnieć o wojnie.
Niedawno pracowałeś dla Anima International i Humánny Pokrok dokumentujący intensywną produkcję jaj na Słowacji. Znaczna część UE zakazała stosowania klatek bateryjnych na farmach jaj, jednak od 2022 r. nawet 80 proc. Kury nioski na Słowacji są nadal trzymane w tradycyjnych klatkach bateryjnych. Czy możesz opowiedzieć nam trochę o swoim doświadczeniu w dokumentowaniu tej kwestii i o tym, co zrobiły lokalne organizacje pozarządowe, aby temu zaradzić?
Zespół śledczy połączonych sił Open Cages i Anima International wielokrotnie pomagał innym organizacjom w Europie i Azji, a tym razem była to szybka wycieczka na Słowację, aby wesprzeć Humánny Pokrok i ich zaangażowanie w europejską kampanię End the Cage Age.
Razem z nimi udokumentowaliśmy sytuację kur na jednej z największych farm kur niosek w kraju. Kury, podobnie jak na większości farm w Europie, były trzymane dziesiątkami na kilku poziomach, stłoczone i pozbawione piór w wyniku intensywnej eksploatacji. Cierpienie kur niosek nie zna granic; w większości krajów wygląda ono tak samo i odbywa się w tym samym systemie hodowli. Nasze dochodzenie było uzupełnieniem tajnego śledztwa przeprowadzonego przez Humánny Pokrok kilka tygodni wcześniej. Nasze wspólne działanie wzmocniło ich krajową kampanię, w ramach której złożyli projekt zakazu w parlamencie, i mam nadzieję, że nasze wsparcie dla ich zaangażowania doprowadzi do zakazu w Słowacji.
Kto inspiruje twoją pracę? Czy masz jakieś najważniejsze inspiracje fotograficzne?
Inspirują mnie wszyscy fotoreporterzy, którzy skupili się na fotografii praw zwierząt. Nowe materiały śledcze napędzają mnie i inspirują do dalszego działania. Trudno jest wyróżnić poszczególne osoby i wszyscy powinni stanąć w tym samym szeregu za to, co robią. Gdybym miał wymienić nazwiska, nie pominąłbym Aitora Garmendii i Jo-Anne McArthur, którzy inspirowali mnie od samego początku mojej pracy.
Jaki jest Twój zestaw do torby na aparat, gdy przygotowujesz się do pracy w terenie?
Za każdym razem, gdy wychodzę, zawsze myślę, że czegoś zapomniałem i zawsze czegoś szukam! Jeśli chodzi o plecak, zawsze pracowałem na zestawie Canon, ostatnio na bezlusterkowcu Canon R6, obiektywy: Canon RF 15-35 2.8, 70-200 2.8, 50 RF 1.2, 2x lampa błyskowa led, baterie, karty pamięci, kamerka Osmo i GoPro, kombinezon i chusteczki do czyszczenia obiektywów. Czasami zabieram drona, lornetkę, kamuflaż i czerwoną latarkę czołówkę. W zależności od tematu, wnętrze plecaka jest uzupełniane lub minimalizowane.
Wiele osób uważa, że fotografowanie tego, co Ty, jest zbyt trudne. Co pomaga przezwyciężyć trudności związane z tego rodzaju fotoreportażem?
Każdy fotoreportaż dotyczący cierpienia ludzi lub zwierząt jest trudny. Postawiłbym nasze emocje na równi z fotoreporterami pracującymi w strefie działań wojennych, my też mamy swoje pole bitwy, tylko na naszym fotografujemy pokonanych. Moja złość z powodu akceptacji cierpienia zwierząt pozwala mi odłożyć empatyczne myślenie na bok; nie oznacza to, że empatia znika, jest po prostu wyciszona. W pracy muszę wyłączyć niepotrzebne myśli i nauczyć się patrzeć na rzeczy bezpośrednio, bez zbędnych emocji. Kolejną siłą napędową są zmiany społeczne, ustawodawstwo i karanie sprawców po opublikowaniu naszych dochodzeń. Dlaczego większość społeczeństwa zdaje się akceptować to, co dzieje się na farmach i w rzeźniach? Czasami łatwiej jest nie widzieć, nie wiedzieć i nie stawiać czoła problemowi – tak jest lepiej żyć, ale ja tak nie potrafię.
Ile kreatywności możesz wnieść do sceny jako fotograf? Relacjonujesz jako dziennikarz, ale na ile starasz się również uwzględnić swoją perspektywę jako naocznego świadka, a także własną twórczą ekspresję?
Kreatywność nie do końca pasuje do reportażu, który robię, bardziej kojarzy mi się ze sztuką i artyzmem. Często mam problem z określaniem nas, fotoreporterów, mianem artystów, nie lubię tego słowa w tym kontekście, ale to tylko moje odczucie. Zdjęcia dokumentalne, nad którymi pracuję, są brudne i surowe, to narracja, którą pokazuję w stosunku 1:1. To nie są artystyczne obrazy, którymi można się delektować, to brutalna prawda, która ma edukować i skłaniać do myślenia, prowadząc do zmian społecznych. Nawet użycie Photoshopa jest znikome, cierpienie nie może być edytowane. W fotografii ekspresyjnej chodzi o emocje i skłonienie widza do myślenia i doświadczania. Nasza narracja to przede wszystkim radzenie sobie z cierpieniem i smutkiem, co ma wywołać emocje i refleksję. Musimy patrzeć na świat z dwóch stron, jako fotograf i jako człowiek. Musimy być świadomi i wrażliwi na to, co robimy i co chcemy przekazać. Zawsze dobrze jest mieć ten “klucz” do tematu, którym się zajmujemy. Najważniejsza jest prawda i autentyczność w przekazie danej fotografii.
Gdybyś mógł wystosować zaproszenie do innych fotografów, aby zajęli się fotoreportażem zwierząt, co byś powiedział?
Każdy fotoreporter powinien świadomie dokonać tego wyboru. Jeśli tak nie jest nieobojętni na los zwierząt, wierzą, że dzięki swoim umiejętnościom i poświęceniu są w stanie znaleźć się w odpowiednich miejscach i pokazywać kolejne historie, to powinni to robić. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że ta dziedzina pracy nie jest dla każdego i jest to zrozumiałe. Każdy sam decyduje, czy chce się tym zajmować, czy nie. Chce, to sam wie.
Jeśli mógłbyś wystosować zaproszenie do mediów, aby uwzględnić pracę fotoreporterów zajmujących się zwierzętami, co byś powiedział?
Publikujcie nasze materiały, bądźcie otwarci na nasze działania. Nie blokuj naszych raportów, ukrywając brutalność obrazów; cierpienia nie można wymazać za pomocą wybielonego zdjęcia. Współpracujcie przy tworzeniu i publikowaniu dochodzeń. Twoja pomoc jest niezbędna. Zjednoczone siły mogą pomóc zwierzętom, wpłynąć na opinię publiczną, a tym samym doprowadzić do zmian na poziomie politycznym.
Co dalej z twoją pracą? Czy są jakieś szczególne historie zwierząt, które chcesz udokumentować?
Na pewno nie będę miał długich wakacji. Czeka mnie dużo pracy, a do tego zespół śledczy, z którym współpracuję. Jest jeszcze za wcześnie, by oficjalnie informować o pracach nad kolejnymi projektami. Jestem pewien, że moja praca kupi się na wiodących kampaniach UE na ten temat: End the Cage Age. Jestem w trakcie pracy nad tematem związanym z akwakulturą. Stale monitoruję transport zwierząt w moim kraju oraz problem farm futrzarskich. Materiały będą publikowane w miarę ich dostępności.
Skontaktuj się z Andrew Skowronem i śledź jego pracę:
Wywiad z We Animals.
Wszystkie zdjęcia autorstwa Andrew Skowrona.
Przeczytaj ten wywiad w języku angielskim. / Read this interview in English.
Explore more of Andrew’s visuals via our stock collection, including images from his time documenting intensive egg production in Slovakia, modern-day dairy farming in Poland and Ukraine, pig slaughter in Thailand, fur farming and rescued foxes in sanctuary.